Wakacje na przełomie maja i czerwca są o tyle przyjemne, że nad morzem jeszcze nie ma takich tłumów. Jednak jak to bywa w przypadku dłuższej podróży, trzeba było jakoś spakować rzeczy dla dwójki małych dzieci. I choć nasze auto najmniejsze nie jest, to w celu poprawy komfortu podróży zdecydowaliśmy się na boxa dachowego, który praktycznie podwoi miejsce na rzeczy. Padło na Thule Motion XT XL i teraz mogę powiedzieć, czy jest to sprzęt wart zakupu…
Jakość wykonania i montaż
Ze względu na swoje gabaryty box dachowy Thule jest (prawie) niemożliwy do zamontowania przez jedną osobę. Ale jeśli już mamy kogoś do pomocy, to instalacja Thule Motion XT XL na bagażniku dachowym jest błyskawiczna i bezproblemowa. Niezwykle wygodna jest możliwość dostosowania dystansu uchwytów oraz fakt, że są one zaciskowe (gałka wewnątrz boxa, system Power Click) i nie trzeba przykręcać go na sztywno do bagażnika dachowego.
Jakość wykonania, jak można byłoby się spodziewać po sprzęcie Thule, stoi na najwyższym poziomie. Wszystko jest dobrze spasowane. Box otwiera się i zamyka bez trudu, a dodatkowo do zawartości można dostać się z obu stron samochodu. Maksymalna prędkość, z jaką można się poruszać to 130 km/h i nie zauważyłem, by przez posiadanie takiego kolosa na dachu spalanie wzrosło jakoś drastycznie. Z elementów, które muszę do niego dokupić jest uniwersalny zamek, by od bagażnika i boxa dachowego mieć jeden kluczyk (obecnie są to dwa inne).
Pakowność
Jak sugeruje nazwa – Motion XT XL – box dachowy Thule jest naprawdę pakowny. Po tegorocznych wakacjach nad morzem mogę powiedzieć z czystym sumieniem, że te dodatkowe 500 litrów sprawia, że pakowanie się na wyjazdy nie będzie już problemem. Na górę zapakowałem ubrania nasze i dzieci, buty, zabawki, pampersy, cały osprzęt plażowy i rowerek biegowy Marcela. I przyznam, że bez trudu zmieściłbym jeszcze sporo (kusiło mnie zabranie hulajnogi elektrycznej, ale tutaj waga mogłaby zagrać na moją niekorzyść).
Dzięki temu w bagażniku samochodu mieliśmy w zasadzie tylko wózek Zuzi, lodówkę turystyczną, plecak z laptopem, drona i torby z jedzeniem. Dostęp do wszystkiego był dzięki temu niesamowicie wygodny, a w razie konieczności nie było najmniejszego problemu z wyciąganiem czegokolwiek z bagażnika na górze.
Box dachowy Thule Motion XT XL jest otwierany z dwóch stron, więc jeśli pamiętacie mniej więcej gdzie coś włożyliście, to wyciągnięcie rzeczy w trakcie jazdy nie sprawia problemów. Samo pakowanie i rozpakowywanie także jest dość szybkie, dzięki temu, że wszystkie rzeczy w boxie leżą obok siebie (wyjątkowo trafiają się dwie warstwy). Nie wiem jeszcze jak sprawdzi się w przy przewożeniu nart, ale opinie innych osób w sieci nastrajają mnie bardzo pozytywnie – czas pokaże.
Czy warto kupić boxa dachowego?
Jeśli miałbym odpowiedzieć krótko, to powiedziałbym – zależy od tego, jak bardzo brakuje Wam już miejsca w bagażniku. W naszym przypadku po narodzinach Zuzi i powrocie do używania gondoli, tego miejsca zdecydowanie zrobiło się mniej. Jednocześnie Marcel jest już na takim etapie, że chce wziąć ze sobą zabawki, a także rowerek biegowy, hulajnogę oraz “zestaw plażowy”. Miejsca więc zdecydowanie brakuje i box dachowy stał się bardzo potrzebny. Dodatkowo wyjazd nad morze pokazał, że jest to rozwiązanie naprawdę wygodne i wybór Thule Motion XT XL nie był błędem.
Warto jednak pamiętać, że jest to zakup na lata (niezależnie od posiadanego samochodu), więc wysoka cena niekoniecznie musi odstraszać. Oczywiście jeśli wyjazdów zbyt wielu nie ma, to można zastanowić się też nad wypożyczaniem boxa dachowego pod konkretne wyjazdy – ceny są umiarkowane, a na pewno wydatek jednorazowy będzie niższy, niż zakup własnego sprzętu.
