Muszę się do czegoś przyznać. Urodziłam dziecko, ale w temacie “okołodziecięcym” sama jestem jak dziecko we mgle. W najbliższej rodzinie ostatnie “dziecko” urodziło się 19 lat temu. Wśród znajomych niewiele lepiej. Dlaczego o tym piszę? Nie miałam kogo zapytać o “nowoczesne” przydatne gadżety dla noworodka. Dopiero, kiedy mały się pojawił, razem z mężem myśleliśmy “o, przydałoby się coś co ułatwiłoby nam życie” . Drugi wpis tej serii jest o gadżetach, które odkryłam dopiero mając malutkie dziecko i z pewnością zostaną ze mną na dłużej. Większość z tych gadżetów przyda się każdemu, nie tylko rodzicom.
Łatwiejsze dni
Kiedy na za oknem jest jeszcze ciemno wstaje się wiele gorzej. Zeszłej zimy, kiedy zaczęłam o 5 wstawać do pracy i było naprawdę źle odkryłam lampkę z funkcjami smart. Moja ulubiona polega na tym, że można ją nastawić na godzinę o której się wstaje i lampka symuluje poranek. Światło przechodzi od najciemniejszego do najjaśniejszego stopnia jasności co pozwala na łagodniejsze wybudzanie. Naprawdę łatwiej jest otworzyć oczy gdy wydaje Ci się, że jest już dzień, a nie środek nocy.
Lampka
Od kiedy urodził się syn lampkę wykorzystujemy głównie wieczorem kiedy go usypiamy. Przewagą takiej lampki jest to, że można regulować jej jasność oraz temperaturę światła. Podobno wymagające dzieci powinno usypiać się w ciemnościach. Na szczęście nasz syn tego nie potrzebuje. Wystarczy jedynie przygasić światło. Wybieramy najciemniejszy, ciepły wariant i dzięki temu my nie potykamy się przy bujaniu Marcela, a on nie ma utrudnionego zasypania. Co prawda, z tego co się dowiedziałam, na początku dziecko praktycznie nie produkuje melatoniny, ale dla starszych dzieci jasność i barwa światła ma znaczenie dla jej produkcji. Im jaśniejsze i zimniejsze światło tym bardziej zakłócone jest jej wytwarzanie i przez to dziecku ciężej zasnąć. Przydatną funkcjonalnością dla niedospanych rodziców jest też automatyczne wyłączanie. Lampkę należy połączyć z smartbandem i kiedy opaska wykryje, że zasnęliśmy zdalnie ją wyłączy.
Tablet
Pisałam już o tym na instagramie, ale do niedawna myślałam, że tablety to relikt przeszłości. Do oglądania seriali wystarczał nam telewizor z wykupionym Netfliksem. Po ukończeniu studiów bardzo rzadko korzystałam z własnego laptopa, a telefon obsługiwał całą resztę zadań. Od kiedy urodził się Marcel telewizora używamy naprawdę bardzo rzadko, a jego rolę przejął tablet. Część z Was może mnie nazwać “matką bez serca” ale używam go głównie podczas karmienia syna. Mogę wtedy bez wyrzutów sumienia oglądać swoje ulubione seriale czy czytać najnowsze informacje. Są też dni, kiedy mały staje się nieodkładalny i śpi tylko na moich rękach. Przed frustracją ratuje mnie myśli, że mogę w tym czasie na przykład zrobić listę zakupów.
Łatwiejsze noce
Kolejne narzędzie najlepiej opiszę słowami “nawet nie wiedziałam jak bardzo go potrzebuję zanim go nie miałam“. Jest to termometr połączony z higrometrem. Nie jestem zmarzluchem, więc mój “strój wieczorowy” przez cały rok wygląda praktycznie tak samo. Dopiero, kiedy przychodzą naprawdę niskie ujemne temperatury zamieniam koc na kołdrę. Problem pojawił się, gdy w naszym pokoju zamieszkał noworodek dla którego odpowiednie ubranie jest zależne od temperatury. Właściwie dobrane wpływa na lepsze samopoczucie czyli także lepszy sen. Powstała więc potrzeba zakupu termometru do pokoju, żeby być na bieżąco z temperaturą i ubierać syna stosownie do niej. Przy okazji zauważyliśmy, że syn zaczął “skrzypieć” przez sen, a Wujek Google podpowiedział, że to najprawdopodobniej dlatego, że wilgotność jest za niska.
Higrometr Xiaomi Mija
Dbając o zarówno nasz sen (wrażliwcy nie są w stanie przy dźwięku skrzypienia spać), jak i syna oraz kierując się złotą zasadą #xiaomilepsze wybraliśmy termometr z higrometrem od Xiaomi. Konkretnie opisuję jakiego używam, żebyście zwrócili uwagę aby Wasz gadżet też miał możliwość pomiaru zarówno temperatury jak i wilgotności. To niepozorne urządzenie za około 30zł uzmysłowiło mi jak bardzo sen (nie tylko dziecka) ale i dorosłego człowieka zależy od wilgotności. Tego roku późne lato/jesień zaskoczyły mnie bardzo niską temperaturą. Szybko włączyli grzejniki, a ja ze zdziwieniem zauważyłam, że pewnego dnia wilgotność w naszym pokoju zmalała do 30%. Zalecana jest pomiędzy 40%, a 60%, a najlepiej utrzymywać taką na poziomie 50%. 30% to zdecydowanie za mało, pojawiło się więc pytanie jak tą wartość podwyższyć. Na początku ratowaliśmy się ręcznikami na kaloryferze, ale niestety niewiele to pomogło. Odkryliśmy, że wzrastała najlepiej jak spałam w mokrych włosach, ale nie lubię tego robić, więc szukaliśmy innego rozwiązania.
Nawilżacz powietrza
Niestety jeśli chodzi o kryteria wyboru tego urządzenia nie podpowiem. Doborem idealnego do naszych potrzeb zajął się Techtata. Mogę powiedzieć, że działa :D. Nie tylko “na papierze” – faktycznie czujnik wskazuje lepsze wartości. Także syn przestał skrzypieć! I zaczął dłużej spać! Nie pozostaje mi napisać nic innego jak tylko: POLECAM! 🙂 Jeśli chodzi o sen samego dorosłego to niestety nie jestem odpowiednią osobą do testów takiego sprzętu (zasypiam doskonale w każdych warunkach), ale jako karmiąca matka napiszę, że im lepiej śpi bobas tym lepiej śpi matka 🙂
Chciałam do tego wpisu dodać także odkurzacz samojezdny, ale zachwycałam się nim już tyle razy, że na pewno wiecie, że mi się przydaje 🙂 A Wy macie jakieś “must-have”, które się Wam sprawdzają i z czystym sumieniem możecie je polecić?